Artykuły

Szkolenia dla firm i osób fizycznych ze ściemą? Czyli jak firmy oszukują swoich Klientów oraz Trenerów?

Szkolenia dla firm i osób fizycznych ze ściemą? Czyli jak firmy oszukują swoich Klientów oraz Trenerów?

Prowadząc szkolenia dla firm i różnych instytucji, nie sposób nie naciąć się na różnego rodzaju oszustwa. Czasem są to oszustwa delikatne, ale bardzo irytujące, czasem poważniejsze, czasem natomiast takie, które ja nazywam mianem "chachmenctwa". Dziś opowiem Wam historię, która przydarzyła mi się jakiś czas temu i bardzo solidnie zmieniła moje podejście do negocjacji cenowych z firmami potrzebującymi "pilnej pomocy". Posłuchajcie...

Wyobraźcie sobie takie zdarzenie:

Czwartek, godzinie 17:30, dostaję telefon:

- Pan Dawid Stefaniak? – Kobiecy głos w słuchawce brzmi bardzo niespokojnie.

- Tak, przy telefonie. – Odpowiadam zdziwiony.

- Panie Dawidzie, dzwonię do Pana, ponieważ znaleźliśmy Pana firmę szkoleniową w naszej bazie. Mamy bardzo pilną sytuację – w dniu jutrzejszym (piątek) rozpoczyna się weekendowe szkolenie certyfikacyjne na asesora i organizatora ośrodka Assesment Center/Development Center a trener, który miał je prowadzić miał poważny wypadek. Mamy jedną kursantkę, której bardzo zależy na szkoleniu i muszę znaleźć kogoś w zastępstwie. Bardzo proszę o pomoc!

- Proszę Pani, jest Pani świadoma, że mam bardzo mało czasu na napisanie programu? Macie jakiś konspekt, który możecie mi wysłać? I co ważniejsze, jaką stawkę proponujecie?

- Panie Dawidzie, wyślę Panu konspekt programowy na adres e-mail, co do stawki jest to XX zł / godzinę. Szkolenie trwa 15 godzin zegarowych.

- Dobrze, proszę o przesłanie konspektu, w ciągu 30 minut podejmę decyzję i skontaktuję się z Panią.

- Dziękuję! – rozłącza się.

Odkładam telefon, siadam do laptopa i zanim zdąży do mnie dojść mail, sprawdzam stronię internetową tej firmy oraz reklamę rzekomego kursu. Mają jedną kursantkę, a kurs kosztuje na ich stronie XXXX od osoby! (nie chcę podawać stawek ze względu na chęć zachowania anonimowości zarówno firmy jak i kursantki, jednak liczba X mówi o tym ilu cyfrowa jest cena).

Myślę sobie: „Okej, mają tylko jedną osobę i zarabiają na niej XXXX – jeśli policzymy moją stawkę XX razy 15 godzin, to mamy i tak liczbę czterocyfrową – nie jest to najlepsza stawka za szkolenie dwudniowe (moje szkolenia nie są najtańsze), ale po pierwsze: czasem opłaca się wejść do jakiejś firmy za mniejsze pieniądze, żeby później zyskać dobrego i wiernego Klienta, który będzie zadowolony i zdecyduje się na dalszą współpracę, a po drugie – i tak są stratni na tym szkoleniu, więc więcej u nich nie wynegocjuję. No może uda mi się podnieść cenę o 200-300 złotych, bo zadanie jest naprawdę ekstremalne i nieuczciwe byłoby pracować za tak niską stawkę, ale to wszystko co mogę zrobić. Do dzieła więc!”

W międzyczasie przychodzi konspekt – rzucam okiem – czeka mnie trochę pracy nad zaprojektowaniem ćwiczeń, ale jeśli usiądę do tego teraz, to w ciągu kilku godzin program powinien być gotowy. Oddzwaniam do miłej Pani z firmy szkoleniowej i mówię:

- Proszę Pani – zgadzam się, ale pod jednym warunkiem – zapłacicie Państwo o 300 złotych więcej. Ja wystawiam fakturę z 7 dniowym terminem płatności na konkretną kwotę i nie podpisujemy żadnych umów o dzieło. Czy takie warunki Państwu odpowiadają?

- Zapytam przełożonego panie Dawidzie – za chwilę oddzwonię.

Oddzwania i zgadza się na moje warunki. Świetnie! Jest kolejne ciekawe wyzwanie, zlecenie i możliwe, że dobry początek dalszej współpracy.

Następnego dnia stawiam się o umówionej godzinie, odbieram klucze, otwieram salę i…widzę niesamowity…wszechogarniający SYF. Obrzydliwa, brudna sala, pełna kartonów z czajnikami, odkurzaczem, materiałami z kursu księgowego, nieumytymi kubkami...No po prostu dramat…Zero kateringu, tylko trochę herbaty i kubek cukru…Ale ta kursantka się wkurzy jak przyjdzie (pomyślałem) – zapłaciła za kurs XXXX to bardzo dużo – w tej cenie sala mogłaby być lepsza. No ale nic. Trzeba wykonać robotę.

Przyszła uczestniczka – zmienię jej imię – niech będzie Ewa. Pracowałem z Ewą pierwszego i drugiego dnia bardzo sprawnie – dobrze prowadziło mi się kurs. Kiedy już przełamane zostały bariery i mogliśmy swobodnie rozmawiać, na koniec trzeciego dnia zapytałem:

- Ewa, mogę Cię o coś zapytać? Czy ty musiałaś coś dopłacać za to, że jesteś sama na tym kursie?

- Tak – jej mina nagle zrzedła – Zapłaciłam za to szkolenie trzykrotność normalnej ceny.

- Że co?! Zapłaciłaś 3XXXX ????

- Dokładnie…i powiem Ci szczerze, że jak zobaczyłam salę i materiały, to wewnętrznie byłam wściekła. Bo w tak dużej cenie spodziewałam się czegoś lepszego. Całe szczęście, że uratowałeś to swoim szkoleniem, bo było naprawdę świetne.

Zrobiło mi się miło z powodu komplementu, ale równocześnie poczułem się źle. Po pierwsze dlatego, że dotarło do mnie, jak dużo ta jedna osoba musiała zapłacić za to, żeby się ze mną przeszkolić, a po drugie,  poczułem się oszukany – przez firmę, która mnie zatrudniła. Podjąłem decyzję na temat tego jaką zaproponować im stawkę z myślą, że i tak są stratni, że ratują honor organizując szkolenie dla tej dziewczyny (przekładali je już 2 razy). Tymczasem oni wzięli trzykrotność stawki, a więc ja odwaliłem za nich całą robotę, w brudnej obskurnej Sali, straciłem na to weekend i dużo czasu na przygotowanie programu, a oni chapnęli 70% ceny zlecenia. Nieładnie…

Trener jednak mądry jest po szkodzie. Następnym razem o wiele dokładniej zorientuję się w sytuacji zanim zdecyduję się na uratowanie jakiejś firmy przed klęską swoim „szkoleniem ostatniej szansy” – czasem mam zdecydowanie za miękkie serce.

A jak się skończyła ta sytuacja? Ewa otrzymała moją wizytówkę i informację, że jak następnym razem będzie chciała się przeszkolić to niech bezpośrednio kontaktuje się ze mną – zaoszczędzi w ten sposób kupę pieniędzy. Chytry dwa razy traci – myślę, że Owa Firma Szkoleniowa straciła Klienta, ja natomiast zyskałem nowego.

Brak komentarzy

Masz pytania?

Chcesz dowiedzieć się czegoś na temat szkoleń lub uzyskać ofertę?
Szukaj